adam kadmon adam kadmon
73
BLOG

Witryna Poetów nr 39 . J.Baprawski w niezłym towarzystwie.

adam kadmon adam kadmon Rozmaitości Obserwuj notkę 0

JAROSŁAW  BAPRAWSKI

ur. 21.02. 1970 r.

absolwent Pedagogicznego Studium                                                                                      

Technicznego w Ciechanowie .

Zawodowo zajmuje się kowalstwem tradycyjnym .

Globtrotter i bibliofil .   Poeta .  Podlaskie

Wydał tomik   ” KADRY I FLESZE ”

 

 

 

O DRZEWACH NA KTÓRYCH ROSŁY DOLARY

 

 

moja babcia mówiła Jaruś
Bieda wszystkiego nauczy

a że był to czas realnego socjalizmu
o marcepanach mogłem pomarzyć
zamykałem oczy pełne łez i jadłem

co tylko dali

chleb
smalec z ogórkiem
duszoną cebulę i jakieś skwary

wraz z wiekiem
zrozumiałem o czym mówi
i zobaczyłem jej wspomnienia
o ludziach z obozów rzucających się
na ochłapy czegokolwiek by przedłużyć nadzieję

gdy dzisiaj
mamusie wypruwają
żyłki z chudziutkiej polędwiczki
a dziecię bezstresowe usteczka wykrzywi
i pierdolnąwszy tym wszystkim o podłogę
z nieszczęścia zaleje się łzami
jak w czasach terroru
jak ci co śnili

o płotach z kiełbasy

 

 

NIEWIDZIALNI

 

z dnia na dzień
samotny i zamyślony
wyglądam przez okno
do roześmianych twarzy
może ktoś zobaczy
i wstąpi na słowo

kiedy wychodzę do ludzi
długa ulica faluje obojętnie
samotnością stratowanego chodnika
i płaskimi twarzami
zatroskanych obywateli
szklanych pułapek

zazdroszczę gołębiom
mogą nasrać na głowę
i mają to wszystko
w podogoniu

nagle biała laska
czarny okular na twarzy
dotyka mnie w ramię
nie wierzę i laska
chyba też
otrzepując mi mankiety
z podróżnego kurzu

cześć stary
mnie też nikt nie widzi
chodź pójdziemy razem
niech laska prowadzi

 

 

*   *   *   *   *

 

 

dzisiaj ci pieśni śpiewają
kwiaty rzucają w twój grób
po latach żmudnej udręki
nagrodą twą wieczny sen

już nie obudzą cię szepty
kochanek niegodnych ust
i nawet melodie z harmonii
nie zagłuszą dudnienia grud

z ostatnią łopatą piachu
zerwie się ziemski film
lecz na ekranie białym
zabraknie napisu the end

a i reżyser nieskory
tracić żadnej z gwiazd
podnieście oczy ku niebu
czy którejś dzisiaj wam brak

podnieście oczy ku niebu
czy którejś dzisiaj wam brak…

 

 

 

HISTORIA SZERSZA OD AUTOSTRADY

 

 

 

dzisiaj tu bezbarwnie
i szaro dookoła

nadtopiony brudny śnieg
zastygł w rudą grudę

nawet stary wiatr
rozżalony tym widokiem
odpuścił sobie dmuchanie w szpary
rozwartych agonalnie na przestrzał stodół

cichych świadków
których oczy widziały
tyle samo poczęć
co i zjeść

w żałosnym skrzypieniu krokiew
oplecionych sznurem
na szyi

nie oglądających się
na nikogo i za niczym

jeszcze jedynie sztachety płotów
wygięte artretyzmem walczą z bólem
przebitych ramion przed złamaniem kolan

niczym wiara
rzucona na zatracenie
gotowa bronić kikutów kominów
dla samego zapachu chlebowego pieca

tutaj i Krzyże
nawet w pojedynkę

zardzewiały gwoźdź i kamienie

gotowe są godzić

 

 

LISTY Z KAMERUNU

 

 

do napisania tego wiersza
nie skłoniło mnie nic
nadzwyczajnego

kochanie

prócz tej cholernej tęsknoty

w oczekiwaniu na krupnik
parzony litewski boczek
i sycące jęczmieniem
błogosławione sny

w które to uciekam
trawiony tęsknotą za Tobą

głodny

 

 

 

POD MAŁOSOLNYM OGÓRKIEM  II

 

 

gdy trzeci raz upadł
pod ciężarem rozlania

powiedziałem do niego
Mistrzu

Wstawaj kurwa twoja mać
Ludzie na ciebie patrzą
a i Matka zaraz wpadnie
sławić twoje pochodzenie

nie reagował na doping
więc wziąłem zwłoki
na ramiona

i w zgiełku pospólstwa
wyniosłem poza cień

jego potęgi

 

 

 

                               SMUTNA  HISTORIA

 

 

na starej maszynie do szycia
fotografia czarno-biała
jeszcze młode
roześmiane oczy
i splecione dłonie

a na ścianie Pan miłosierny
nawołuje tęczą promieni
pójdźcie anioły
Jezu ufamy Tobie

na pokuciu
Matka Boska Karmiąca
aniołem stróżem
nad łóżkiem dziecka
rozkłada oczy

oddychają ściany
żyjące kapliczką
u szczytu domu
Maryjo Częstochowska

miej nas w opiece
szkaplerzyku
nad drzwiami

krzyżem
Jezus przybity
i głos ligawy
z oddali

to Polska
moich dziadków

ojczyzna

 

 

 

***

 

 

nad miastem
wyblakły już gwiazdy
chwiejny krok unosił me zwłoki
za zapałką spływającą rynsztokiem
tak jak niegdyś w dzieciństwie
gdy marzyłem o rejsie
w nieznane

w drodze powrotnej ze szkoły
jeszcze wszystko było możliwe

 

 

 

*   *   *   *   *

jest w życiu taki moment
wszystko obrzydnie

znaczki klasery wino syreny
bary hotele cichodajki galerie

myślisz
to koniec
wypaliłeś się

nic bardziej mylnego
potrzebujesz zepsutych kobiet

bo te w życiu były takie zdrowe
niech je piekło pochłonie

 

 

…………………………………………………………………………………………………………………….

 

 

LUDMIŁA  JANUSEWICZ

Koszalin

 

 

O ENDORFINACH i POEZJI

 

 

 

Każdy człowiek jest nieszczęśliwy na swój sposób, natomiast ludzie szczęśliwi wydają się być do siebie podobni.Czasem na swój prywatny użytek zastanawiałam się nad powyższym zagadnieniem i nie dochodziłam do żadnych rozwiązań!

Do czasu, kiedy pewien pan, który mnie lubił, powiedział, że
przy całej dojrzałości mam w sobie również wrażliwość
dziecka.
I wtedy wszystko stało się dla mnie jasne, winę za szczęście
ponoszą endorfiny, to one powodują, że doznajemy uczucia
nieomal nirwany.
Lubię bawić się słowami i bliski jest mi stan najarania lub
narajania, jak nirwanę nazywam na własny użytek.
Otóż ten pan sądząc, że swoją uszczypliwą uwagą na temat
dziecięcej wrażliwości mojej duszy trochę mi dokuczy zrobił
mi wręcz przeciwnie, prawdziwą przyjemność.
Możliwe zresztą, że akurat ta cecha bardzo mu się podobała,
zwłaszcza, że przedtem zrobił mi wykład o dziecinności,
czyli infantylizmie u niektórych piszących, gdy na przykład
mocno leciwa dama pisze, że jest motylem.
A przecież wiemy, że motyl żyje zwykle dwa, trzy tygodnie,
w tym czasie nie je ani nie pije, żyje wyłącznie miłością.
Gdyby o motylu napisała młoda dziewczyna, to kto wie…
Przechodząc do poważniejszych spraw, wymyśliłam, też na
własny użytek, nowy rodzaj wiersza, nazwałam go wierszem
wysmukłym, co oznacza, że jest piękny i naprawdę
wysmukły.
Ten termin może niestety oznaczać także wiersz naiwny,
przegadany – wtedy to będzie wiersz „wysmukły”, czyli taki,
że jak się go czyta, zaczynają boleć zęby.

 

 

 

 ADAM  KADMON

ZIEMIA  SZCZECINECKA , ŚRODKOWOPOMORSKIE.

 

                                                                             Żonce mojej , kadmonowej właścicielce

 

 

 

NIE NA MIEJSCU JEJ NIECHĘĆ .   A  NIENAWIŚĆ ?

 

 

Mogę , powiedziała , być twoim wrogiem serdecznym  ,

nienawidząc cię do woli , aż do zapiekłości.

Nie każdy mąż jest wierszopisem , mającym ambicje.

Czarci wiedzą , jakie . Nie pragnę i nie chcę tym

zachętom sprostać. Bo niby , po jakiego diaska ?

Nie mam woli za męża u boku zatrzymać poetę.

Jestem kobietą  , tak jak setki innych , ongiś naiwnych ,

jednak teraz mnie mierzisz i nie poznaję już ciebie.

Nie rozpoznaję chłopca , którym lata temu byłeś

i nie widzę przyczyny , dla której

ciebie utraciłam. Bezpowrotnie , jak sądzę.

Bezprzecznie.

 

On z pokorą wysłuchał jej słów jeremiady,

stanowczego dictum acerbum ,

obruszony niedobrą oceną swej miłości

własnej.

Zaraz jednak zawrócił do kraju fantazji,

gdzie donośny klangor żurawi pod lasem

i szept daimoniona* , unoszący duszę.

Mogła tylko słyszeć , jak pogłos jej skargi

posępnej rozbija się wewnątrz czterech

ścian pustego domostwa. Zatem

triangle, z idiofonów

 

* Daimonion , w grece klasycznej – głos boży, sumienie.

 

 

 

 

 

 

Na tradycyjny  nasz  deser:  JESIENIN

______________________________________________________

 

 

Dziś wekslarza w rynku zapytałem

Sergiusz Jesienin

 

Dziś wekslarza w rynku zapytałem,

Co mi rubla dał za pół tumana,

Jak zaskarbić sobie piękną Łałę,

Jak po persku rzec jej „ukochana”.

 

Dziś wekslarza w rynku zapytałem

Szeptem lżejszym od fali na Wanie,

Jak zaskarbić sobie piękną Łałę,

Najpieściwszym słowem „całowanie”.

 

Potem znów wekslarza zapytałem,

W sercu mym nieśmiałość kryjąc skromnie,

Jak zaskarbić sobie piękną Łałę,

Jak powiedzieć „Chcesz należeć do mnie?”

 

Odpowiedział na to wekslarz krótko:

„Cóż w miłości znaczy puste słowo?

O miłości wzdycha się cichutko,

Tylko oczy płoną rubinowo.

 

Pocałunek nie ma żadnej nazwy.

Przecie to nie napis na mogile.

Wionie różą pocałunek każdy

I zostaje na ustach za chwilę.

 

Poznasz miłość w radości i w męce.

Tu przysięga nigdy nie wystarcza.

«Jesteś moja» — powiedzą te ręce,

Co zerwały z twarzy miłej czarczaf”.

 

Przełożył
Włodzimierz Słobodnik

 

 

List do kobiety

Sergiusz Jesienin

 

 

Pani pamięta —

tak, na pewno pani pamięta,

jak stałem milcząc,

O ścianę oparty,

pani wzburzona była i przejęta,

i słów mi nie szczędziła

złych i twardych.

 

Pani mówiła,

że rozstać się musimy,

że dosyć ma już

udręk tych i szaleństw,

że jej pisane zająć się czymś innym,

rozsądnym,

mnie zaś —

w dół się toczyć dalej.

 

Kochana!

Nie kochała mnie już pani.

I nie wiedziała, że w przechodniów tłoku

byłem jak szkapa zagoniona w pianie,

z ostrogą jeźdźca bezwzględnego w boku.

 

I nie wiedziała,

że w tę kurzawicę,

w tę burzę chybocącą światłem,

dlatego tak się dręczę, że nie widzę,

dokąd nas pędzi zdarzeń fatum

 

Nie dojrzysz przecie twarzy

twarzą w twarz.

Wielkie — z dystansu się dostrzega.

Gdy huczy fala, trzaska maszt,

oglądać się za ocaleniem trzeba.

 

Ziemia — to statek!

Lecz ktoś raptem

po nowe życie, nową chwałę

odważnie posterował statkiem

wprost w oko burzy rozszalałej.

 

Któż z nas na deskach roztańczonych

nie padał, nie miał mdłości, nie złorzeczył?

Rzadko się trafiał doświadczony,

który zawrotu głowy nie czuł.

 

Wtedy,

wśród wrzawy i zamętu,

od miotającej się hołoty

uciekłem na sam dół okrętu,

żeby nie patrzeć na wymioty.

 

A był ten dół

rosyjską knajpą,

gdzie jam, nad szklanką nachylony,

chciał na dno iść nie z całą łajbą,

lecz sam,

pijany,

wyzwolony.

 

Kochana!

wiem, dręczyłem panią,

widziałem w oczach

żal i melancholię,

że trwonię się na zgrywę tanią

skandale oraz alkohole.

 

Lecz nie widziałaś,

że w tę kurzawicę,

w tę burzę chybocącą światłem,

dlatego tak się dręczę, że nie widzę,

dokąd nas pędzi zdarzeń fatum…

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

 

Czas mija.

Nie jesteśmy tacy młodzi.

Inaczej czuję i nie to mam głowie.

Wołam w płynącej gładszym nurtem łodzi:

Chwała i sława sternikowi!

 

Czułe uczucie

dzisiaj w sercu pieszczę.

Pamiętam pani smutek i znużenie…

więc teraz oto

zawiadomić spieszę.

 

 

Nie patrz na mnie z takim wyrzutem

Sergiusz Jesienin

 

 

Nie patrz na mnie z takim wyrzutem,

bo choć wzgardę moją dostrzegłaś,

Lubię oczy twe mgłą zasnute

I wykrętną twoją uległość.

 

Zdajesz mi się wręcz rozpostartą,

Lecz zobaczyć bierze mnie chętka,

Jak lisica, udając martwą,

Nieostrożne chwyta pisklęta.

 

No, cóż, chwytaj, ja się nie boję,

Czy twój zapał jednak nie zgaśnie?

Wiedz, o serce wyziębłe moje

Już się takie potknęły właśnie.

 

Kocham przecież nie ciebie, miła,

Jesteś echem, jesteś odbiciem,

W tobie inna mi się wyśniła,

Co ma oczy całe w błękicie.

 

Może nawet nie jest łaskawa

I na pozór może jest chłodna,

Lecz jej godny chód i postawa

Poruszyły mi serce do dna.

 

Taką trudno jest otumanić,

Do niej zawsze pójdę z ochotą,

A ty nawet nie zdołasz zranić

Zakłamaną swoją pieszczotą.

 

Lecz ci wyznam prawdę zawiłą,

Chociaż takem cię upokorzył:

Gdyby piekła i raju nie było,

Człowiek sam by je sobie stworzył.

 

Przełożył
Jan Brzechwa

adam kadmon
O mnie adam kadmon

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości