Droga Pani Agato
Godzi się przypomnieć Pani - germanistce , fragment twórczości Jej ojca , znanego polskiego poety. Bo przecież gdyby nie on , nie byłoby Pani na tym świecie - przynajmniej w postaci jaką dzisiaj znamy. Nadal nie będziemy też wiedzieć , czy Pan Prezydent RP , nie poznawszy Pani , raczył zostać uczonym prawnikiem. Może by skorzystał z okazji , stając się niepospolitym pszczelarzem , mistrzem małopolskiej pasieki.
O czym ja tu prawię ? Chyba o niezbadanym chichocie Opatrzności .
Wypada życzyć szczęścia w obliczu wyzwań i zagrożeń , z którymi niebawem przyjdzie
Pani się zmierzyć.
Adam Kadmon , wierszopis .
Julian Kornhauser
NIENASYCENIE
Ciało dziewczyny
płynie w snach
ciepłe bujne
uległe
włosy pachną
srom delikatnie się rozwiera
sen trwa krótko
czujesz na języku
smak sutki
wypełniony
powalony przez to ciało
dusisz się
pijesz i połykasz
ciało dziewczyny
nie czując własnego
tylko krew wre
w żyłach
zalewa oczy i usta
wypływa nozdrzami
ty jesteś krwią
a ciało wypełniające
całą przestrzeń
chlebem który cię
syci
ciało dziewczyny
w twoim ciele
dojrzewa
tryska
zapala oddech
mijają lata
godziny
a twoja skóra nie pęka
Poezja
Poezja nie jest mi potrzebna do oddychania
ani miłości, ani do zagryzania warg , rozpłynięcia
się w mieście , bólu, krzyku, zabijaniu. Poezja
nie jest mi w ogóle potrzebna, łapie mnie
za gardło pięścią papieru, sączy się sucha
krew aforyzmów, szare oczka postulatów przymykają
się, otwierają, głuche wołanie pochodu zza
barykady, którą się rozbudowuje wzwyż, tworzy
w niej małe mieszkania dla przesiedleńców.
O, nie, poezja patrzy na mnie jak przestraszone
zwierzątko, trzaśnijcie drzwiami, a rozleci się
rzeczywistość, skromna pracownia liryka
bezpośredniego, który hoduje polemikę na
lepsze czasy. Poezja, brudny ręcznik hotelowy,
który przechodzi z rąk do rąk i pachnie
ciągle tym samym szarym mydłem. Jak dobrze
utrzymywać się ze śmierci, która trenuje
długie dystanse na Madison Square Garden,
i wierzyć, że jest to metafora zapewniająca
uczciwą nieśmiertelność.
Księgarnie(wiersz klasyka)
spacer po księgarniach
kartkowanie książek
kolorowe okładki jak ciężarne kobiety
ciężko układają się na miejscu
autorzy uśmiechają się ze skrzydełek
ich notki pęcznieją
miliony słów jak drobne owady zdobywają lasy
chłonę wykrzykniki
wpatruję się w tytuły
nie ma końca tej niepospolitej wędrówki złudzeń
półki uginają się od nadmiaru sentencji i idei
dziewczyna pilnująca interesu ma zblazowaną minę
w księgarniach nie ma już duszy
znikł ten cichy drażniący szelest kartek
który prowadził do przedsionka raju tajemnicy istnienia
książki nie pachną
okładki nie otwierają bram
to co słychać jest zgrzytliwe
to co widać kruszy się jak szkło
książki
ogrody zapuszczone złe z kłującymi kolcami głogów
wchodzę w nie ryzykując
i pożera mnie dziki śpiew stronic
Morskie Oko(wiersz klasyka)
Morskie Oko mruga do mnie:
chodź, posłuchaj dna.
Będziesz miała dużo wspomnień,
gdy zabłyśnie łza.
Gdy podeszłam, zanurzyłam
zimną swoja dłoń,
to od razu uwierzyłam
w granatową toń.
W oku stawu widać góry,
płyną wolno tak,
jakby góry zeszły z chmury
dając tobie znak.
W Morskim Oku ryba śpiewa
hen na cały głos!
Spada wtedy szyszka z drzewa,
a z drzewiny kos.
Moja żona śpi, Iljiczu(wiersz klasyka)
Paryż, 1904 rok, Łunaczarski wita Lenina na dworcu,
malarz Aronson wykonuje portret Sokratesa, szelest
ogłupiałych poetów, panie z towarzystwa okazują się
agentkami obcego mocarstwa, o co walczył Lef, Mi""erkułow
rzeźbi gipsowe popiersie, żydowskie kawały podczas
gry w szachy, Bóg z głową konia wyciera tłuste palce
w fartuch, kwadratowe okienka partii, tu leży cieśla,
towarzyszu, a tam dalej jakiś Serb, dębowy zegar z epoki
fin de siecle, w tym pomieszczeniu kilka rzek jeszcze
bez nazw, może być Leta, ziemia dla chłopów, dla wszystkich,
Kruczonych walczy o żargonowe wyrażenia w rodzaju: bić
w mordę, aby lepiej wyrazić rewolucję, nie je, ściska
dłoń, nie ma czasu, jak to, świeże mogiły robotników,
Vallotton pisze cyrylicą na krzyżu: dureń jest ozdobą życia,
a w nawiasie Gorki, poemat "Lenin" jest ukończony
i Majakowski dzwoni do huty szkła z zapytaniem o termin
wieczoru autorskiego: niestety Włodzimierzu Włodzimierzowiczu -
odpowiadają - na razie robimy rewolucję, w Paryżu
jest marzec i ciepło, Lenin wychodzi z domu na palcach,
aby nie zbudzić żony przyszłego ministra oświaty.