Z sieci
Z sieci
adam kadmon adam kadmon
287
BLOG

Witryna Poetów nr 30

adam kadmon adam kadmon Kultura Obserwuj notkę 2

                 Drodzy Czytelnicy , spieszymy do Was z najlepszymi życzeniami z okazji świąt Wielkiej Nocy. Wraz  z Wami wyglądamy  co rano pani Wiosny , która  jakby nam nawaliła z terminem nadejścia. Zdaje się, że dziś już jest..  Wszystkiego najlepszego  Wam wszystkim .

                                                                                              L .J.   &    A.K.

 

 

                            LUDMIŁA  JANUSEWICZ

 

 

                                                                                            Na świeżej zieloności traw

 

 

Na świeżej zieloności traw
cynobrem maczek się czerwienił
błękitem chabry z białością malw
splątane złotem od złocieni

I patrząc poprzez zieleń tę
tak sobie wtedy pomyślałam
że mogłabym przez życie przejść
przejść z tobą choć kawałek

Mijały wiosny kolejne
lata jesienie i zimy
jak kot chodziłam po płocie
tak czas ten był dla nas szczęśliwy

Dziś drzewa bezwstydnie gołe
zima odchodzi świat nie zatrzymał
się w swym biegu ani na chwilę
ani na moment

Do wiosny upłynie kilka dni jeszcze
nim zazielenią się w parkach drzewa
nim ptaki znowu zbudują gniazda
słońce rozświetli błękit nieba

W kolejną wiosnę wejdę bez ciebie
cynobrem maczka i chabrem
nie przebiśniegiem
nie pierwiosnkiem

 

 

 

                    Wielokropek

 

 

Czy wielokropek jest larwą biedronki?
Czy jest ploteczką i niedomówieniem?
Może oznacza on myśli początek,
którą należy zakończyć milczeniem?

Może to zachwyt wielki i nieśmiały,
może to myśl kochanka jednak
nazbyt śmiała?

Może to tylko beznadziejne kropki
bez obietnicy, na którą czekałeś.

 

 

 

                                                Konie we mgle

 

 

Konie zanurzone w bieli piany
łby unoszą radośnie rżąc
i strzygąc uszami
grzywy rozbujane
ślepia błyszczą
kopyta gotowe do skoku

Tylko patrzeć
jak im skrzydła wyrosną
i wyskoczą z obrazu
mknąc ku białym obłokom

 

 

                                                Omnipotentny

 

 

Śpiewam o tobie słowem
mój aniele stróżu
moje zasłuchanie

Wiesz omnipotentny
o dni moich stanie
że czasem zbyt blisko
ściany stoję i widzę
rysy na tynku
a ty widzisz okazałość 
całego budynku

 

 

                                           Co można lubić, a czego nie

 

 

Życie to
niespodzianka

Lubisz koty
dobrą herbatę
wiosnę i lato
jagody grzyby i wiewiórki
morze i mewy
ciszę nocną w uśpieniu miasta
muzykę instrumentalną
i szanty
pestki słonecznika

Nie lubisz
hałasu i rozmów o niczym
ludzi którzy nie mają czasu
na prawdziwą rozmowę
i tych piszących ok sorki wow
nie znają angielskiego
a wysilają się się gdy język polski
taki piękny

 

 

 

                                                      POLEL

                             weteran wojenny , USA. Bloger w Salonie 24

                                        Widać ,że neoromantyk.

 

 

                                             PROŚBA

 

 

Przez Ciebie to jestem, ja Wykreowany 
Istotą więc jestem, 
Która żyje, kocha 
Samotny w tej Twojej - tak wielkiej przestrzeni 
Bytem co śmie twierdzić, że teraz istnieje 
Bo posiadam nadzieje, 
Że ten świat - się zmieni 
Ty dałeś mi ciało i dałeś mi siłę ! 
I z mądrości Twojej - jest moje istnienie

Odebrane życia, 
Te - co odebrałem
Ciążą na mnie strasznie !
Nie chciałbym znów płakać
Wiec powiem już tylko 
Byłem Twym - narzędziem,
Na Twe polecenie !

Ja się Tobie nie skarżę, choć czasem żałuję…
Wiesz… zrobiłem wszytko ! 
Czyż Ty - tak nie chciałeś ?
Strach Swój poskromiłem, biorąc każde życie
Jak Ty mnie stworzyłeś..
To TAKIM - mnie miałeś ! 

Gdy widzę ich oczy –widzę ich cierpienie 
A w zamkniętych oczach 
– znów widzę promienie
Słońca, co nam świeci, rozdając nam życie, 
Mnie kazałeś walczyć – lub czasem zabijać
No wiec zabijałem !
I tego….. nie zmienię ! 

Ty dałeś mi wiarę, więc ja - wielbię Ciebie
I nawet w modlitwie, co dusze mą zmienia.. 
Niekiedy za cichej, czasami szeptanej, 
Kiedy to dziękuję, już za fakt - istnienia 

Od gwiazd i od Ciebie
----- dzielą nas przestrzenie 
Szlaki - co są próżnią….
Twojego natchnienia, 
Czy w słonecznym pyle, nam życie zamknąłeś 
A może TY chciałeś 
Chronić, Twe stworzenia 

Gdy przyjdzie już koniec - mojego, istnienia 
Prośbę drobną mam Panie, 
Wiec wysłuchaj
Proszę,
Ty dałeś mi rozum, dodając i dusze
Wiec dodaj i jeszcze - największe marzenie

Ukryj mnie
Ja ------
Proszę
Wkrótce w Swoje ramiona, 
Bym śniąc jak na jawie, 
Poczuł - Twoje tchnienie 
Otworze me oczy i spojrzę na Ciebie 
I zbawiony Światłem, skończę
Swe istnienie.

 

            

 

                             URSZULA ELŻBIETA  DRZEWIECKA  

                                            Potoki , Chełm

    

                           .   .   .   .    .

 

 

Bo jest szczęście


a takie niepodobne

 

bo jest radość


a taka przez łzy

 

przecież piękne


przecież ogromne

 

to nasze

 

wiatrowe

 

adagietto .

 

 

                       .   .   .   .   .

 

 

Za życie twarde


jak diament

 

za słowo

 

za czuły gest

 

za Miłość

 

bo Jest .

 

 

 

                    .   .   .   .   .

 

 

Samotność


gdy nie ma nikogo


samotność


gdy dokoła tłum

 

samotność

 

bo Miłość

 

to dar .

 

 

 

                            .   .   .   .   .   .

 

 

Miała skrzydłem musnąć 


a tak mocno uderzyła


bo nie w porę 


jak złodziej i mól

 

Miłość

 

 

miała góry przenosić

 

a zraniła

 

przebiła jak gwóźdź .

 

 

 

                        .   .   .   .   .   .

 

 

Aniele mój zielonoskrzydły


nie odchodź


choć tak często robię Ci na złość


przecież masz swoje sposoby

 

bądź Aniołem

 

nie odchodź

 

czasem po prostu mnie trąć .

 

 

 

 

 

 

                                                S T R O F - Salon 24

 

                                                   /  Kraków /

 

 

 

                          DWA KRÓTKIE WIERSZE BEZ  TYTUŁU

 

 

               

 

                             

;                               ***

A mówią ludzie, i mówią uczenie:
bieżą obłoki na leże zimowe.
Gdy cień ich zgarnia głosy nieodległe,
milkną na chwilę i już są po słowie
z wiatrem, co w górę po stopniach drzew przebiegł.
Zaś ziemię, która niechętna jest ptakom,
mróz orze twardym jak rant fal dotknieniem.
I z blach powietrza wyzwala się atom,
z którego ponoć łzy są i kamienie.




                                          ***

Tu jest tak, aż tak, że mylisz swoje imiona;
sól świtu na twoich wargach i ta wschodząca powszedniość
spokoju przy kolebaniu łodzi, gdy wdziera się woda,
a ty patrzysz na swe ręce w półśnie, w dolinie, w przededniu. 
 

 

 

 

 

 

                       WCZEŚNIE , A JUŻ PALĄ SIĘ LAMPY

 

 

 

Zodiak

Jeszcze błyszczy ta łuska, istny promień
słońca z roku tysiąc dziewięćset
piętnastego. Huk przeszedł po wystrzale
bez mrugnięcia powieką, należnego kwitunku, trochę
zmącił się spokój cieląt, ale nie na
tyle, żeby przerwać błogą
bezmyślność; machnięcie witką chłopca
od krów, to wszystko. I strzelec
pobiegł dalej, zajmując karnie
miejsce, które mu przypisano
w grząskim, błotnym zodiaku,
w obietnicy czarnego nieba.



W biegu

I widzę, widzę śniegu płatki zgonione,
zatracone w wirunku: biel i biel.
Wstają z martwych wspomnienia
o stuletnich zimach stulecia.
Grzeje je czapa futrzana,
ciemnej uchaty dzban okowity.

 

 

Troska poetów (Poezja jako forma śmiałego protestu AD 2016)

Siedzę i wsłuchuję się w ich obce języki.
W obce akcenty pod ciepłą miękkością.
Zastyga nad nami ten sam, płochliwy dotąd, błękit.
Ich obce narzecza zszywają go z naszymi stopami,

że trudno wstać z miejsca i iść. Zapalają się i gasną
wiersze pełne ich świętego oburzenia.
Minęła piaskowa burza, niektórzy umarli, pragnąc.
Usta dzisiejszych orantów były wtedy pełne wody.

Mówią dosadnie, prosto. Nie dla nich dziś cienka
stal metafor, subtelność, wysoka sztuka fechtunku.
Nad nami płochliwy jak zawsze błękit.
Połyskliwość zimnego smutku.

 

 

Wcześnie, a już palą się lampy

Wcześnie, a już palą się lampy
i żelazny stukot kół odjeżdża na zawsze.
Wódka stoi na stole,
ty idziesz do zimnego domu.

Za oknem brzydko, pusto,
któż to mógłby przewidzieć.
Gdyby można się było ustrzec,
nikt by pewnie tak strasznie nie oszalał.

Pod sklepem z dawnych lat
jeszcze dawniejsi oni.
Ten zmarł, a wśród żywych stoi, tamten siedzi.
Tylko wiatr ich słucha spowiedzi.

Cichszy coraz stukot kół i już pociąg
wjeżdża w rzekę i niknie, niknie.
Gdy w 83. Jura złowił tam pstrąga,
ani by był przypuścił, że to restauracyjny wagon.

 

 

Nadejście

Modliłem się o jasność i ona nadeszła.
A przecież dzień był deszczowy, niebo niespokojne.
Pochyliłem głowę, by przykrył ją popiół.
Nastawał post, czas wielkiej obfitości.  

 

 

 

                                 

                                                 

 

                                         ADAM  KADMON

 

 

 

Nie pytaj czego pragnę

nie szukaj odpowiedzi w spojrzeniu

którym cię przenikliwie omijam

skupiony w kokonie refleksji

Nie oceniaj wedle dermy którą

przyoblekam się z braku wiarygodnej

innej To nie jest wiersz o szatach

to nie tekst o naszej wzajemności

Tu nawet nie mówi się o mnie

jakim jestem jakim nigdy nie będę

Uwierz chochoł nauczony  nie swojej

profesji potrafi zaledwie pisać

i czytać a gdy mówi

stąpa po wciąż zawiłym gruncie

na którym do licha nie bardzo

wiadomo jak istnieć by żyć

Ja ciebie oszczędzam nie pytając

Po co wysłuchiwać ech odpowiedzi

gdy puka wiosna do furty ogrodu

Tu milczenie sztuką nigdy grą

grą nigdy

 

 

                                    WYOBRAŹNIA

 

 

Wyobraźnia cudowne narzędzie

niezbędnik fantazji wzlot po upadku

feniks

Dzięki niej zamki z piasku  marzeń

miłosne zaklęcia  i ona sama

miłość przez najobszerniejsze M

i sztuka która zechce nas

ocalić na przekór intencjom

W tym przedmiocie nikt

nie umie doprawdy być bestią

z niewinności

 

 

                                               MARGARET KEANE

 

 

 

             Pokochałem wielkie oczy Margaret Keane

Cóż za tajemniczość kryje się w ich wnętrzu o czym mówią

do mnie do nas do świadków epoki  którzy stali się po latach

Świadkami Jehowy

Co ogranicza moją wyobraźnię że trudno  mi tłumaczyć przecież jakże

przypadkową fascynację ów bezkres celową ekspresję

Zanurzony w niej chcę pamiętać że Margaret wciąż żyje

mimo swoich lat dziewięćdziesięciu siedmniu i za  paznokciami

u  niej  nadal widać wszystkie odcienie wielu farb z palety

Dzieci Margaret Kane przeszły do wieczności ona być

może stanie się ostoją Biblii pojmowanej w nowoamerykańskim

 stylu

Jestem wdzięczy Margaret za powyższe słowa

choć na dobrą sprawę tylko za nic cokolwiek znaczy tu Wypadek

przypadkowego spotkania

 

 

                                 DOŚĆ  BALU !

 

     OCIEKAJĄCY KRWIĄ NIEWINNYCH

KONTYNENCIE KOLEBKO KULTURY

PŁACISZ ZA BEZMYŚLNOŚĆ

ZA BRAK HONORU I KLASY

ZA JAKOŚ TO BĘDZIE TWOICH

WODZÓW Z DOWOLNEGO WYBORU

 

NIECH PRZEPADNIE I SZCZEŹNIE

WSZELKA PAMIĘĆ O NICH

A TY OBWARUJ DZRZWI

I WRESZCIE POKAŻ KŁY

 

 

 

 

 

                                                LUCJAN  RYDEL                                                                                                                                  

                                              to był spoko ziomal

 

          Krakus całą gębą, Uwieczniony przez Wyspiańskiego , przyklepany złośliwą

  satyrą Boya-Żeleńskiego.  Przedstawiclel Młodej Polski w krakowskim rewirze , zawzięty                  chłopoman , animator kultury i salonowo wzięty poeta.

 

 

Ani ty moja

Lucjan Rydel

Ani ty moja, anim ja twój:

Próżno mi, Haniu, o tobie śnić!

Pryśnie marzenia pajęcza nić

I snów tęczowych prześni się rój,

Ja w swoją drogę, ty w swoją idź,

Próżno mi, Haniu, o tobie śnić.

Ani ty moja, anim ja twój!

 

 

 

 

Centaur i kobieta

Lucjan Rydel

Gwiazdy bledną. Powiewnym oparem nakryta

Równina w dal się ciągnie gładka, nieskończona,

Aż gdzieś, kędy —jak rzeka ognisto czerwona —

Pod zielonawym niebem krwawa pręga świta.

 

Cisza. Nagle po rosie zagrzmiały kopyta,

Głośny jęk się rozlega i bez echa kona,

Grzbiet koński we mgle miga i białe ramiona,

I płowa struga włosów na wietrze rozwita.

 

Ponad tą jasną głową i tym śnieżnym ciałem,

Koło którego śniade ramię się oplata,

Chyli się inna głowa, ciemna i brodata:

 

To centaur, co kobietę w objęciu zuchwałem

Nagą, mdlejącą niesie rozhukanym cwałem —

...Nikną w mgłach... tętent cichnie... lecą na kraj świata.

 

 

 

 

 

 

 

Oświadczyny

Lucjan Rydel

Poszła za mną za dom do ogródka,

Usiedliśmy na ławce pod ścianą,

Była trwożna i taka cichutka,

Kiedym patrzał w jej twarz ukochaną.

 

Lipa kwitła przed nami w ogródku

I pachniała drobnem kwieciem złotem...

Gdym za rękę brał ją pomalutku,

Serce we mnie waliło jak młotem.

 

"Chciałabyś mnie!" — "Myślę, żebym chciała.

"— Wierz mi, Jadwiś, że nam dobrze będzie."

"— Wierzę, panie..." A lipa słuchała

I słuchały nas kwiatki na grzędzie.

 

I nie kwiatki i nie lipa sama,

Całe niebo słuchało nas z góry,

I błękitna rozwarła się brama

I Bóg słuchał i anielskie chóry.

 

 

 

Patrzę na ciebie

Lucjan Rydel

Patrzę na ciebie, jak w żywy cud,

Jak na różany słońca wschód,

I serce moje pyta,

Czyś ty zrodzona z morskich pian,

Z szumiących słonych wód

Jak Afrodyta?!

 

Rodził się szumny pszeniczny łan

I srebrna fala żyta;

Z zielonych miedz i kłośnych zbóż,

jak gdyby z toni spienionych mórz

Uroda twa wykwita.

I stoisz siostra tych polnych róż,

Poranną rosą zmyta

I cała w blasku wschodzących zórz

Jak Afrodyta.

 

 

 

 

                                   Na to wszystko popatrzył raz Boy i rzekło się mu tak :

 

 

                                                    Żeleński Tadeusz Boy

                              Z podróży Lucjana Rydla na wschód

                                                Grób Agamemnona 



Niech fantastycznie lutnia nastrojona 
Wtóruje pieśni tragicznej i smutnej, 
Bo - Rydel wstąpił w Grób Agamemnona 
I pysk rozpuścił w sposób tak okrutny, 
Że rozbudzone na wpół trupy z cicha 
Szepcą do siebie: "Cóż tam znów, u licha?!" 

"O, cichym jestem jak wy, o Atrydzi 
Bełkoce Rydel z zapienioną twarzą - 
Ani mnie kiedy moja małość wstydzi, 
Ani się myśli tak jak orły ważą - - 
(Tu wydał cichy jęk grobowiec niemy, 
Jakby chciał mówić: ŤAch, wiemy to, wiemy!ť) 

Z tej ziemi, którą boski Homer śpiewał, 
Niechaj przeszłości szepcą do mnie głosy - 
Ludu, co także pod spód nic nie wdziewał 
I także chodził z gołą głową, bosy. 
Niech mówi do mnie duch helleńskich braci, 
Co także jak ja nie nosili gaci... 

I gdy tak błądzę po Hellady błoniach, 
Dziwne mam wizje przed duszy oczyma: 
W tej chwili dają do kolacji w Toniach, 
Wszyscy zasiedli - ty lko mnie tam nie ma - 
Na stole kluski... i jajka sadzone... 
A dzieci mówią ŤPod Twoją Obronęť... 

I wraz otrząsłem się z pogańskich baśni, 
Ukląkłem cicho i złożyłem ręce; 
I zaraz w sercu stało mi się jaśniej, 
I dziękowałem Najświętszej Panience 
Za to, że swoich łask mi wciąż użycza 
I mnie wysłała tu - nie Cięglewicza..." 

adam kadmon
O mnie adam kadmon

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura